Pojęcie ze świata giełdy symbolizujące wzrosty notowań giełdowych i ich spadki. Inwestorzy lubią byki – symbol wzrostu – a nie znoszą niedźwiedzi, bo te oznaczają spadki notowań, a w konsekwencji uszczuplenie ich majątku.
Trudno autorytatywnie stwierdzić dlaczego akurat te dwa zwierzęta stały się symbolami trendów panujących na giełdzie. Jest jednak pewne (albo niemal pewne), że pojawiły się jeszcze w połowie osiemnastego wieku w Stanach Zjednoczonych. Wówczas w Nowym Jorku działały dwie giełdy, utworzone w 1725 roku – pierwsza, zlokalizowana na Wall Street, czyli w miejscu, gdzie do dzisiaj funkcjonuje, pośredniczyła w handlu tytoniem i niewolnikami, zaś druga przy Broad Street, gdzie handlowano nabiałem – jajami i masłem.
Symbolika byka i niedźwiedzia jest odwołaniem do sposobu walki tych zwierząt. Byk z reguły atakuje z dołu do góry, natomiast niedźwiedź odwrotnie – z góry w dół. Byk jest więc symbolem hossy, a niedźwiedź bessy, czyli długotrwałego trendu spadkowego wyceny akcji.
Wykonana z brązu rzeźba szarżującego byka ustawiona przed budynkiem nowojorskiej giełdy stała się globalnym symbolem nie tylko amerykańskiego parkietu, ale całego rynku kapitałowego (i przy okazji Nowego Jorku).
Legenda głosi, że będąc w Nowym Jorku i chcąc sobie zapewnić dobrą przyszłość, nie tylko finansową, koniecznie trzeba dotknąć genitaliów byka.
Rzeźbę, niezwykle dynamiczną, stworzył Arturo Di Modica i co ciekawe postawił ją na Wall Street bez wymaganych pozwoleń. Stało się to 15 grudnia 1989 roku o 1,00 w nocy. Po kilku dniach rzeźba została jednak przetransportowana przez policję – pomnik waży 3,2 tony i ma 3,4 metry wysokości – do dzielnicy Queens. Protesty nowojorczyków spowodowały, że wkrótce byk wrócił w pobliże Wall Street. Di Modica odmówił natomiast stworzenia rzeźby niedźwiedzia tłumacząc, że byk jest symbolem wigoru amerykańskiego społeczeństwa.
Co ciekawe, Arturo Di Modica wykonał jeszcze cztery rzeźby byka. Co jeszcze ciekawsze, jedną z nich dla polskiego biznesmena Mariusza Świtalskiego. Właścicielem trzech pozostałych jest brytyjski biznesmen Joe Lewis, który umieścił rzeźby w swoich posiadłościach na Florydzie i Bahamach. Lewis kupił zresztą również nowojorskiego byka i natychmiast przekazał jego własność miastu.